15 czerwca 2009

lasek Kszczota to mój ulubiony lasek.
jest dość płytki na samodzielne spacery w dzień, lecz trawy jego są wysokie i mogę w nich odpoczywać. przed nim łąka. lasem prowadzi jedna ścieżka, bardzo wilgotna. do butów przylapiają mi się mokre grudki ziemi, zupełnie czarne, zupełnie jak nie ziemia stamtąd. wczesną wiosną, gdy drzewa pozostają jeszcze nagie (a i trawy nie zdążą porosnąć), dno lasu porośnięte jest zawilcami. to kwiaty, które na noc zamykają się, a które wiem, że robią to podobnie jak stokrotki, tylko że latem. nie ma sensu ich wtedy zabierać do domu, bo szybko umierają. tak wygląda moje ulubione miejsce.
gdy minie kilka pierwszych nocy kwietnia, w lesie rodzą się nowe ptaki. ptaki głośno śpiewają.
ty możesz mieć wyobrażenie tego, jaki to jazgot, choć las wokół twojego domu jest iglasty. tam udało mi się spotkać tylko leśnego doktora - Pana Dzięcioła.
wychodzę wieczorem z domu i dochodzę do drogi. staję przy krzywej brzozie, w którą dawno temu weszła krowa, i, schowana, zamieniam się w słuch -
ptaki mówią. ptaki rozmawiają. krzyczą. ja drżę. chcę przebiec do lasku pana Kszczota, lecz boję się ciemności. d r ż ę. tam ptaki jazgoczą. czuję jak się parzą. czuję jak las pulsuje. jest gorący. wpatruję się, oczy mi zaraz wypadną tak się patrzę, w tą ciemną hałasującą plamę. zaraz uleci z hukiem w niebo! - płaczę wtedy każdej nocy z tęsknoty do swoich braci ptaków. za kilka miesięcy las cichnie.
leżę na łące, ty kucasz. pocierasz swoje spodenki o moje biodra. nie wiem dokładnie, co robisz, ale nie sprzeciwiam się temu. jest mi dobrze. za naszymi plecami chodzą dwie moje siostry, szukają suchego drewna na ognisko. ty rozkazałeś im odejść od nas i poszukiwać suchych gałęzi. jest mi dobrze, nic nie muszę z tobą robić. zadowalasz się tym, jak leżę na płaskiej ziemi. myślę o tobie, jak kazałeś im coś robić. gdy to mówiłeś wcale się na nie nie patrzyłeś. gdy rozkazywałeś im patrzyłeś się na mnie.
teraz pocierasz swoje biodra o moje. czuję dreszcze i widzisz, jak moje nogi i ręce pokrywa gęsia skórka. jasne włoski na moich nogach stoją.
lubię cię.
lubię jak się zuchwale na mnie patrzysz. albo jak wcale się na mnie nie patrzysz, gdy jesteś zajęty zaspokajaniem samego siebie. jesteś ode mnie starszy i wkrótce zaczniesz mi rozkazywać. zauważę wtedy, że jesteś z wyglądu podobny do Ptaka. podczas tej krótkiej chwili zmieniasz się nie do poznania. (wiemy oboje, że kupka patyków stale powiększa się a znudzone siostry zaraz wrócą z pytaniem, czy już starczy). robisz to w kompletnej ciszy. później przez długi czas jeszcze nie będziesz mógł wydawać z siebie dźwięków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz